Razor Crest – WIP?

Razor crest jest jaki każdy kto ogląda Mandaloriana widzi: nieco brzydki, mocno zużyty i naprawiany w nieautoryzowanych serwisach albo za pomocą nieletniej siły roboczej. Lata, i tyle można po nim dobrego powiedzieć. Z pewnością bije wszelkie rekordy pod względem ciągłego demolowania w świecie Star Wars.

Budowanie go to nawet nie był mój pomysł. Jak pewnie większość z Was wie, współpracuję z brickvault.toys i robię modele oraz instrukcje które potem trafiają do sklepu. Cały czas mam jednak pełną kontrolę nad tym co robię, i stąd w tym roku trafił do nich Countach – moje małe marzenie z dzieciństwa, Slayer z Dooma i stareńki battlecruiser. Któregoś dnia poprosili mnie o to abym przejął projekt minifigowego razor cresta, bo już dwie osoby im się po drodze poddały.

…poddały? Na takim prostym kanciaku? Dajcie spokój… to było to co sprawiło że się tego podjąłem. Lubię wyzwania przy odwzorowywaniu rzeczy z lego.

To było w maju czy nawet w kwietniu, co od razu odpowiada na pytanie czy był prosty. Nie. Ani trochę. Pod względem porąbania konstrukcji sięga co najmniej poziomu x-winga. Nic w Razorze nie jest pod kątem prostym czy równoległe do czegokolwiek innego. Kadłub cały jest wyoblony, czego nawet nie próbowałem zrobić. Zwęża się do przodu, od góry w dół a skrzydła w ogóle są jakimś absurdem. Wszystko to jest tym bardziej problematyczne, że nie ma sensownych źródeł oryginału. Ja swojego budowałem w oparciu o zdjęcia z pierwszego sezonu i model 3d znaleziony na shapeways, który myślałem że jest dobry… potem wyszedł sezon 2 i filmik „jak zrobić razora” produkcji ILM i się okazało że nie, jednak nie jest dobry. Stąd też to zamieszanie z premierą i wipem – mieliśmy go z BV wydać tak jak jest teraz, i na dosłownie finalnych obrobionych zdjęciach zorientowałem się że skopałem całą górną płaszczyznę.

Dlatego też nie pojawił się na ZT do tej pory. Chciałem go po bożemu skończyć… 😉

Omówmy jednak to co jest.


Model waży 3.5 kilo, mierzy 70 studów długości i liczy 5 tysięcy klocków – tak z grubsza. Skalowany pod wymiar drzwi i szybki. BV się upierali że zmieści się w 50 studach… huehuehue… a potem przyszedłem ja z miarką i Sarielowym scalerem 😀
Na powyższych zdjęciach zabrałem go na plażę – a wcześniej zabrałem plażę do siebie na balkon. Jeśli wydaje Wam się że szybka jest nieco zaparowana, to macie rację – to był ten jedyny dzień kiedy było -5 stopni w Warszawie. Miałem zrobić dużo bardziej ambitne podłoże, też z piaskiem w roli głównej, ale dajcie spokój cokolwiek robić palcami w takiej temperaturze. Ostatecznie „posadziłem” krzaczki, klapnąłem razora i wsio.



A normalnie wygląda tak. Nie licząc tego nieszczęsnego skrzywionego dachu, uważam że wyszedł całkiem nieźle. Dach z resztą poprawię i wrzucę tu potem zaktualizowane fotki.


Teraz tak… on miał być bawialny. Ma więc prawie wszystko to co miał oryginał. Otwierają się włazy z każdej strony, w środku jest miejsce na karbonitowe bloki, szafę z bronią i resztę złomu który wozi ze sobą łowca nagród. Jest też oświetlenie, i tu uwaga, te świecące klocki 2×3 jak dostajecie z bricklinka to trzeba koniecznie sprawdzić czy nie są wylane w środku. Na moje 4 które miałem, 2 były wylane.

Przednia sekcja nie jest odwzorowana, jest miejsce żeby położyć Mando albo wsadzić baby Yodę, ale to tyle. Rama główna w tym miejscu gdzie powinno być łóżko i kibel schodzi w dół pod kokpit, a ten statek ma pewien dodatkowy bajer na którym mi zależało:

https://photos.google.com/share/AF1QipP6ZbI-UJ09F5vPPMEbTkF1L9q2EZkMnegT8EbEC4fFMUba0WqZii3KR3Pcg_Waag/photo/AF1QipOPONHBr-6ATUGQnvs1n3uJr-Gy7C0HCNvY79DY?key=MmRXMFNjTFVIU3Rmekg3UTZqOUhvTEY1MzB3TUxB

Jest solidny. Ceną za to jest to jest dość ograniczony dostęp do wnętrza. Dorobiłem dodatkowe klapy po bokach i coś tam dają, ale tak sobie z tą bawialnością ostatecznie. Głównie jednak położyła ją nie konstrukcja a masa – Trzeba mieć dużo pary w rękach żeby go jedną ręką podnieść, jak więc chociażby wyciągnąć podwozie? Mam na to pewien pomysł i może uda się przy okazji przerabiania góry. Trzeba zrobić wysuwaną rączkę.

Z kokpitu za to jestem dumny. Mieści łatwo trzy figurki, jest kulka dla małego, wygląda nienajgorzej, a dzięki temu że oparcie przedniego fotela się składa, łatwo jest z tyłu kogoś posadzić. I w sumie śmiesznie wyszlo, bo „oparcia” tylnych foteli to tak naprawdę najbardziej wysunięta do przodu część ramy głównej, a to co jest szare, to jest wypełniacz zatykający dziury. Ot tak na odwrót 😀

Razor jest dostępny brickvault.toys jako preorder i, uh, popsułem rynek tych szybek na bricklinku przez to. Mam w planach plan B który nie będzie aż tak ładny ale powinien wystarczyć do czasu kiedy rynek trochę się odbuduje.

Na koniec konkurs: spróbujmy przetłumaczyć nazwę „Razor Crest” na polski. Będzie grubo, bo nie mam zielonego pojęcia jak się za to zabrać.
Crest to zarówno „szczyt”, „zwieńczenie’ jak i „herb”, a „razor” to „brzytwa” i „ostry”. Ani jedno ani drugie nijak ma się do statku który ani nie jest ostry ani nie jest szczytem czegokolwiek…