Doom Slayer

Jestem fanem DooMa. Prawie że wszystkich gier z serii, począwszy od stareńkiego oryginału z 1993, aż po Eternala wydanego parę miesięcy temu. Zbudowałem już kiedyś Cacodemona i Spider Masterminda, zrobiłem nieopublikowanego impa, a teraz zabrałem się za bezimiennego głównego bohatera gry. Chociaż jak ktoś się nieco zna to wie że nazywa się Flynn Taggart.

Burzliwa historia Doom Slayera zaczęła się od niewinnej wycieczki na Marsa, gdzie to okazało się że komuś otworzył się portal prosto do Piekła (tak, tego prawdziwego z demonami i lawą i całą resztą), a jego mieszkańcy rozpełźli się po własności korporacji UAC i narobili bałaganu. Nasz bohater najpierw posprzątał bazę, potem poszedł do Piekła – z własnej woli – i zaprowadził tam porządki tak, że demony robią w gacie na samą myśl że mógłby wrócić. Potem historia powtórzyła się jeszcze kilka razy i skutek jest taki że w DooMie gramy postacią której boi się całe Piekło.

Sam MOC również miał burzliwą historię.
Najpierw powstał w sand green, dlatego że w doomie z 2016 taki właśnie był:


Poza tym zrobiłem parę zdjęć w samej grze i istotnie był taki ni to sand green ni to „standard green”. Potem okazało się że od czasów ostatniej wizyty w Piekle Pan Flynn zdecydował się przemalować pancerz na oliwkowo, a ja się nie zorientowałem bo owszem, porobiłem zdjęcia w grze, ale w jedynym miejscu gdzie oświetlenie jest niebieskie. Brawo ja.

No i efekt był taki że miałem już w Studio wymodelowany caluśki model, zrobione nawet kroki, a tu się okazuje że trzeba go przerobić na oliwkowo. Ci co znają temat parskną tylko pod nosem, a tym co nie znają powiem tylko tyle, że w oliwkowym mało co jest i paleta klocków zielonych skurczyła mi się z 50 typów do jakiś 15. Mimo wszystko jakoś się udało poskładać do kupy z powrotem wszystko i uważam że nawet fajnie wyszło – ocenę jednak pozostawiam Wam.