Mamy robaki!

Jak wiecie, flickr zmienił zasady wrzucania zdjęć. Zbliżam się do limitu 1000 sztuk i zacząłem szukać wyjścia awaryjnego. Na razie padło na darmowy kawałek miejsca na wordpressie, co poskutkowało założeniem bloga Plastikowy Kryzys. Poniżej wklejam całą treść wpisu i jedno zdjęcie, ale do obejrzenia pozostałych fotek zapraszam na moją stronę (oraz ciągle na flickr, FB i Insta, co kto lubi).

 

W spokojne życie miasta zakradła się bestia. Zaszalała w metrze, zamieszkała w budynku. Ciasno jej, więc trochę infrastruktury poszło w pył.

Zainspirowany pracami moich kolegów: Layers City i Targiem rybnym w chińskiej dzielnicy postanowiłem również zbudować coś piętrowego.

Wyzwaniem w budowlach, które przedstawiają kilka pięter jest to, że najniższe poziomy stają się mało widoczne. Czasem buduje się przekrój scenki albo akcję z „parteru” umiejscawia się na brzegu. Chciałem, żeby mojego MOCa można było oglądać z każdej strony i żeby pokazać w niej trochę więcej szczegółów. Żeby to osiągnąć zastosowałem różne „przekroje” – nie budowałem każdej ściany, nie pokazałem też całej ulicy. Może to wprowadzać pewien zamęt, ale udało mi się uzyskać całkiem niezły widok wszystkich zakamarków.

Budowę zacząłem od tunelu metra, następnie peron, schody i kasy biletowe. Potem przyszła kolej na wagonik, który jak się okazało, jest za duży na tunel i się w nim nie mieści. Musiałem podnieść strop o dwa bricki. Może nie jest to idealna wysokość, ale patrząc od strony peronu, drzwi pociągu wypadają (mniej więcej) na dobrej wysokości.

Po zbudowaniu podziemnej części przyszła kolej na ulicę. Musiałem ją podeprzeć z dwóch stron filarami i trochę się bałem, czy konstrukcja będzie wystarczająco stabilna. Ostatecznie utrzymuje ciężki, czterościanowy budynek z płytek, więc podpory się sprawdziły.

MOC jest dość wysoki, więc ze względu na łatwość przechowywania i ewentualnego transportu, budynek jest odczepialny. Stoi na czterech jumperach 2×2, ale połączenie jest na tyle mocne, że nie grozi katastrofa budowlana. Przy zdejmowaniu budynku trzeba tylko uważać na największą mackę, która jest wciśnięta w ścianę, bez żadnego mocowania wewnątrz.

To tyle mojej historii, resztę opowiadają ludziki.

Plastikowy Kryzys