Hades


Model który dzisiaj prezentuję jest efektem powrotu do starego, nieudanego eksperymentu. W przeciwieństwie do wielu innych fanów lego, nie tworzę szkiców czy rysunków rzeczy które buduję, tylko pozwalam im rosnąć i żyć własnym życiem. Najpierw powstaje „ziarenko”, czyli taki pierwszy, ledwo trzymający się prototyp. Jeśli jest obiecujący – ciągnę go dalej, jeśli nie – wraca do szuflady. Czasami jednak okazuje się że to co zaczyna się dobrze, niekoniecznie dobrze się kończy.

Jakiś ładnych parę lat temu powstało takie coś:

Nawet teraz uważam to za obiecujący początek, naturalne więc że pociągnąłem go dalej. Tym bardziej że poza nietypowym i – moim zdaniem – efektowym wyglądem miał w pełni wyposażone wnętrze, włącznie z kibelkiem. Pomyślcie tylko: Kibel w kosmosie! Kupiłem więc masę klocków potrzebnych do kontynuowania projektu… i utknąłem. Stworzyłem nawet poniższą graficzkę w nadzieji że ktoś pomoże mi rozwiązać problem co z tym zrobić dalej, albo co jest nie tak:

…niestety, mimo długich, długich prób, odłożyłem grata na półkę, potem do pudełka, a ostatecznie – rozsortowałem go. To był pierwszy raz w życiu kiedy zainwestowałem w jakąś pracę z klocków i nie udało się jej doprowadzić do zadowalającego stanu. Główne elementy od których się zaczęło, niebieskie połówki betoniarek, walały się po pokoju i przypominały mi ciągle o poniesionej porażce.

Nie mogłem tego tak zostawić, totez parę tygodni temu zacząłem od nowa.
Podszedłem do sprawy od innej strony, i pierwotny efekt był całkiem zadowalający:

Niestety, wszystko zależało od punktu widzenia….

Jakbym nie patrzył kojarzyło mi się to z wielkim, kosmicznym, latającym… wiecie czym.

Miałem parę fajnie wyglądających fragmentów, ale nie potrafiłem ich w żaden sposób połączyć. W końcu, czystym przypadkiem do trójkątnego „modułu silnikowego” dołożyłem czwarty silnik z przodu, kokpit między nimi i powstał taki, całkiem fajny, początek kolejnej wersji Niebieskiego Wiecie-czego:

Pewną drobną ciekawostką jest, że w tym momencie statek posiadał dwa kokpity: jeden widoczny, „na grzbiecie”, a drugi – na zdjęciu pozyżej niewidoczny, w „nosie”.

Do szczęścia wystarczyło tylko zatkać szparę za kokpitem, dopracować troszkę nos i obkleić naklejkami w miejscach gdzie było za nudno i nie dało się nic z tym zrobić. Proste, prawda? Niestety, nic z tego. Dopadł mnie tak zwany dług technologiczny. Pojęcie długu technologicznego oznacza, w pewnym uproszczeniu, rozwiązanie które na jakimś etapie projektu było wystarczające, z czasem jednak przestało takie być i wręcz zaczęło sprawiać problemy. W Niebieskim owym długiem był cały rdzeń statku – zbudowany w sposób który po pierwsze uniemożliwiał usunięcie szpary – cały statek mogłem albo rozciągnąć o jedną kropkę albo skrócić o jedną, a wspomniana szpara niestety jest węższa – a po drugie, był zbyt kruchy jak na masę statku.

Ostateczna wersja którą widzicie na górze podobna jest tylko pozornie. Wewnątrz zmieniło się dosłownie wszystko. Zwróćcie uwagę że czarna belka pod kokpitem, która jest de facto jedynym co łączy przód z tyłem, w starej wersji ma „kropki” ustawione na boki, a w nowej – do góry. Co bardziej doświadczeni budowniczy pewnie rozumieją z czym wiąże się taka z pozoru drobna zmiana. Mimo to, uważam że warto bylo, i mogę Wam zaprezentować Hadesa.

„Hadesa” dlatego, że znalazłem dwie naklejki „SHARP EDGES” ze starej serii Exo-Force i udało się z nich stworzyć to słowo i nawet jako taki sens ma. Chociaż przyznam się że przez to morze paskudnych studów po bokach przez długi czas rozważałem HERPES. Co oznacza – sprawdźcie sami 😉