PZL.37 Łoś – złoty gwóźdź do trumny II RP
Ostatnia misja w ostatniej maszynie. Obsługa ładuje ostatnie bomby i tankuje resztki pozostałego paliwa. Zapewne zginą przeszyci serią oddaną przez któregoś z setek niemieckich myśliwców polujących na wrześniowym niebie. Ewentualnie spadną w kuli ognia, trafieni z jednej z tysięcy luf wrogiej artylerii przeciwlotniczej. Pilot Łosia ostatni raz spojrzał na żołnierzy z obsługi naziemnej, patrzących na niego z nadzieją.
Obsługa naziemna patrzyła na załogę bombowca z nadzieją i wyczekiwaniem – Niech już odlecą, najwyższy czas stąd spieprzać!
Rzeczony Łoś powstał niejako na zamówienie Misterzumbiego i paru innych osób, które chciałyby zobaczyć go zbudowanego z klocków. Oto jest. Niestety po raz pierwszy dostrzegam problem niewłaściwego doboru kolorów. Do tej pory nie przeszkadzało mi to, ale tutaj już mocno tak. Zacząłem zbierać brązowe klocki, ale trochę to potrwa.
Śmigła są nieruchome, ale za to podobne do oryginału. Za to ruszają się lotki, są nawet klapy, których do tej pory jakoś nie zauważałem.
Żeby Łosiowi nie było smutno dorobiłem mu kolegów: gąsienicowe ciągniki artyleryjskie C7P oraz C2P, a także armatę przeciwlotniczą Bofors 40 mm, oraz zestaw do tankowania bombowca. Całość pokazuje na smutnej dioramie o wyglądzie lotniska polowego. Smutnej, bo na takim lotnisku jest smutno i nudno, i nic się nie dzieje. chyba, ze spadnie na nie kilka bomb, wtedy jest ciekawie.
Niestety o ile zdjęć niedobrych faszystów są miliony, o tyle zdjęć polskich samolotów, a w szczególności wyposażenia lotnisk nie ma praktycznie wcale. Znalazłem raptem jedno z ustrojstwem do tankowania i jeden film z traktorem ciągnącym Łosia za ogon. Dlatego pokazałem 2 polskie ciągniki, bo nikt nie jest w stanie udowodnić, że były lub nie na którymś z wrześniowych lotnisk polowych. Dziadka nie zapytam, bo nie żyje.
Dobranoc!