Parada

Niedługo po tym jak wróciłam do klocków i kupiłam na BrickLinku pierwsze minifigowe szczątki, pewnie na początku 2010 r., połączyłam brodatą buzię w okularach przeciwsłonecznych z włochatym pirackim torsem i czarną, w domyśle skórzanej, czapkę ze Star Warsów. Wyszedł mi stereotypowy berliński misiek-skórzak i już wiedziałam, że muszę zbudować z klocków Paradę Równości.

Grzebałam się z tym strasznie, pierwsza wersja miała powstać na warszawską Europride w 2011 r., ale jak zwykle miałam poślizg. Ustawianie ludzików, wymyślanie bannerów i robienie reklam zasłaniających budynki (czy to warszawska specjalność?) było czystą przyjemnością. Z budowaniem kamieniczek szło mi gorzej, ale szło. Za to robienie mnie przerosło. A szkoda, bo na żywo parada wyglądała ekstra. Może kiedyś, jak będę mieć dostęp do dobrego fotografa lub nauczę się robić zdjęcia, zbuduję nową paradę i sprawię jej porządną sesję zdjęciową.

Moja parada nie jest tak odlotowa jak te w Berlinach czy innych Kopenhagach – raptem trzy gołe torsy, żadnych ekscesów i pawich piór. Grzeczny warszawski standard. Ale postarałam się, żeby nikogo nie zabrakło.
Wśród uczestników Parady są więc drag queenki:

panowie „niebudzący skojarzeń”:

panowie „budzący skojarzenia”:

(wśród nich mój pierwszy qeerowy ludzik)

lobbujący na rzecz małżeństw osób tej samej płci:

Dykes on Bikes:

fajne, kolorowe dziewczyny:

przypadkowi przechodnie:

(patent na wózek skradziony Karwikowi

Nie zabrakło też staruszków (chociaż akurat ich na polskich paradach brakuje) oraz polityków gadających bzdury. Są też przeciwnicy Parady i tzw. Eurosodomy, ale nie zasłużyli, żebym wkleiła tu ich zdjęcie.


Całość na Flickrze: klik i Brickshelfie: klik.